Orchidee

Mój przyjaciel w Indonezji zaczął hodować orchidee. Otrzymał kilka od kogoś „w spadku” i czuł się zobowiązany nimi zaopiekować. Niektóre były w nie najlepszym stanie, ponieważ poprzedni właściciel od jakiegoś już czasu nie mógł się nimi dobrze zająć. Powoli uczył się z rozmaitych źródeł jak to robić. Różni doświadczeni ludzie dawali mu przeróżne rady: nie podlewać zbyt często i za bardzo, wyrzucić wyglądające w określony sposób pędy, bo już nic z nich nie będzie. Mój przyjaciel kierował się własnym rozsądkiem, sercem i wyczuciem. Cierpliwie podlewał (często i obficie!), rozdzielał pędy i wkładał do nowych doniczek. W rezultacie te niemal uschnięte już pędy wypuszczały nowe, a po pewnym czasie przepięknie zakwitały. Czasem był to tylko jeden kwiat, a czasem kilkanaście. I jedne, i drugie orchidee cieszyły oko, dając radość pielęgnującemu i oglądającym je. Radość była tym większa, że oto to, co było uznane za obumarłe i nic nie warte, odrodziło się i obrodziło.

            To prawdziwa historia, która jest dla mnie ucieleśnieniem przypowieści o drzewie figowym. To Jezus jest tym czułym, pełnym nadziei ogrodnikiem, który daje kolejną szansę drzewu, pozostającemu pod jego opieką. Ja też mogę być troskliwą ogrodniczką dla wszystkich moich „roślin” – przyjaciół, dzieci, rodziców, znajomych. Ja też mogę cierpliwie „okopywać” i „obkładać nawozem”, aby moje „drzewa” i „rośliny” przyniosły owoc i wydały plon – trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny czy też stokrotny (Mk 4,1-9). To okopywanie jest dla mnie wyrazem bezgranicznej, Bożej miłości, która nigdy nie traci nadziei i ciągle daje kolejne szanse na zaowocowanie. Czerpiąc ze źródła Boskiej miłości, ja sama również staję się źródłem takiej miłości dla innych.

„W tym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: Czyż myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie. I opowiedział im następującą przypowieść: Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć.”

 Łk 13,1-9

Pytania do refleksji:

  1. Czy jesteś cierpliwą, czułą i troskliwą ogrodniczką w swoim codziennym życiu?
  2. Czy dajesz kolejną szansę tym, którzy nie przynieśli jeszcze owocu?
  3. Czy zdarza Ci się wypatrywać czegoś dobrego w człowieku, do którego czujesz niechęć?