Nie potępiam
Skończył się dzień i właśnie się położyłam. Leżąc w łóżku na wznak, wpatrywałam się w sufit. Poczucie winy i zawód ściskały mnie w gardle. Ciemność otulała i dawała poczucie ulgi i samotności. Po lewej, jak u Caravaggia, z ciemności wyłoniła się twarz – mąż kończył dzień modlitwą. Czułam, że fala wyrzutów sumienia nabiera na sile - zaraz jej nie zatrzymam. Od rana dzień był trudny,…