
Jestem kilka lat po rozwodzie.
Świadomie nie zawieram kolejnych związków.
W zeszłym roku ofiarowałam życie w czystości w kaplicy adoracji przed Najświętszym Sakramentem.
Ostatnio zastanawiałam się, czy dobrze zrobiłam. Szukałam znaków, wskazówek , zastanawiałam się czy moje poświęcenie ma sens?
– Po co ja to deklarowałam?! -wyrzucałam sobie. Dlaczego i dla kogo ja to robię?! Jestem młoda, mogłabym sobie jeszcze życie z kimś ułożyć.
Mój wybór do łatwych nie należy, czasami mi samej trudno dźwigać jego konsekwencje. Ktoś może sobie pomyśleć:
– Po co ci to kobieto?! – z takimi pytaniami spotkałam się już ze strony najbliższych.
Odpowiedź znalazłam tu:
„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.”
J 15, 13-15
Te trzy zdania długo chodziły mi po głowie. Moja interpretacja tych słów nie podąża za szablonem. Dla mnie przyjacielem jest Pan Jezus, a On to potwierdza, mówiąc ,,Wy jesteście moimi przyjaciółmi.” Chcę podobać się przyjacielowi w taki sposób, w jaki On sam to wyraził. Przez to co wybieram. To proste, a zarazem takie trudne.
„Trwajcie w miłości mojej” powtarza się często w tej Ewangelii. Na szczęście Bóg nie stawia mi na drodze żadnej pokusy, o to też Go prosiłam. Jest napisane: „…aby Ojciec dał wam wszystko o cokolwiek Go poprosicie…„
Nie bójmy się prosić. Żyjmy wiarą. Kochajmy.
AGNIESZKA BŁASZKIEWICZ